— Lekarz wcaleby nie pomógł, proszę pana, odrzekła; bo pani postanowiła chyba zamorzyć się głodem — od dwóch dni nic w ustach nie miała...
Ciężkie chmury zaległy twarz Augusta.
— Nowy wybuch! rzekł do siebie, nowe targania się tej nieszczęśliwej kobiety! Co za męczarnie i jej i moje! Zwrócił się do sługi.
— Gdzież jest pani?
— Od dwóch dni nie wstaje z łóżka, odpowiedziała Tekla.
August powstał z chmurą na czole, a zniecierpliwieniem w oczach, i wszedł do przyległego pokoju.
W nawpół zaciemnionej zieloną firanką sypialni leżała Anastazja nieruchoma, z rękami bezwładnie zaplecionemi na piersi. Twarz jej śmiertelnie blada wyraźnym i ostrym zarysem odznaczała się na tle białych poduszek pomiędzy rozplecionemi w nieładzie włosami, które gęste, długie i czarne otaczały jej głowę, i spływały po poręczach łóżka, aż na posadzkę. Oczy miała zamknięte, oddychała z ciężkością. August stanął przy niej.
— Czy śpisz Anastazjo? przemówił głosem, który wielkim wysiłkiem jego woli brzmiał spokojnie i łagodnie.
Na dźwięk jego głosu Anastazja otworzyła oczy, i patrzyła na niego przez chwilę.
— Przyszedłeś do mnie, Auguście, dziękuję ci! wyrzekła z cicha, a zarazem drżącą ręką sięgnęła po jego rękę i przyciągnęła ją do ust swoich.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.