Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.

Prześliczna jest... patrzyłam na nią jak na anioła zawieszonego pod obłokami i myślałam, że w porównaniu z nią muszę wyglądać jak istny szatan... Ach!...
Westchnęła strasznie, i umilkła na chwilę, pierś jej znowu pracowała gwałtownie. August był bardzo blady; chciał coś przemówić, ale Anastazja położyła dłoń na jego ręku, i wyrzekła z prośbą:
— Nie przerywaj mi, Auguście.
Potem mówiła dalej.
— Im więcej na nią patrzyłam, i im częściej w myśli stawiałam ciebie obok niej, tem głośniej przemawiało do mnie sumienie... coraz jaśniej i wyraźniej rysowały się przedemną błędy mojej młodości, a największy i najcięższy błąd i grzech względem ciebie... Przypomniałam sobie jak byłeś młody i szczęśliwy, gdy cię poznałam... jaka świetna droga otwierała się przed tobą... jak szczęśliwa przyszłość cię czekała... i jak cię pociągnęłam do siebie siłą zalotności, choć wiedziałam, że mię nie kochałeś prawdziwie... Związałam cię z sobą na zawsze, a potem nie dałam ci ani chwili szczęścia; ciągłemi burzami zmęczyłam twoje serce... zabiłam w tobie natchnienie... zawiodłam cię na niewłaściwe dla ciebie drogi... skrzywiłam ci życie, a teraz... teraz jeszcze, jak widmo z piekieł stanęłam między tobą a istotą, którą pokochałeś... która podobna tobie, piękna, czysta, zacna, daćby ci mogła szczęścia domowe, pociechę życia, rodzinę...
Umilkła na chwilę zmożona wzruszeniem, ale uczyniła wysiłek i mówiła dalej. August wzruszony niezmiernie