Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/339

Ta strona została uwierzytelniona.

w przeciwne strony — poczułam boleść nagłą, i głos jakiś krzyknął mi w sercu: kocham! Spojrzałam na niego i ten sam wyraz wyczytałam na jego twarzy! Zrozumiałam siebie i jego! Odtąd wiedziałam wszystko! Odtąd także nie widziałam go.
Zatrzymała się na chwilę owładnięta wzruszeniem; silniej przytuliła się do piersi przyjaciołki i mówiła dalej:
— Nie przyszedł do mnie więcej, bo zapewne przejrzał także i zrozumiał mnie i siebie! Widziałam jak przez tę krótką chwilę, w której przebywaliśmy jeszcze razem, walczył on aby nie wyrzec tego wyrazu, którego pełne były oba serca nasze! Nie chciał zapewne zakłócać bardziej spokoju mego! O, jakże urósł i zmężniał wtedy w oczach moich! O, kochana! jaki on szlachetny! jaki zacny!
Ukryła twarz na piersi przyjaciołki, i płakała.
— Biedna Wando! wyrzekła cicho Stasia, czeka cię wielka boleść. Dziś zrana dowiedziałam się, że on za kilka dni opuści nasze miasto!
Wanda podniosła głowę; łzy oschły na jej oczach, a na twarzy był wyraz energji i męztwa.
— Wiem o tem, odrzekła; wiem, choć mi tego nikt dotąd nie powiedział. Inaczej być nie mogło. On ma do spełnienia powinność zaciągniętą względem nieszczęśliwej kobiety, która jest jego żoną; a ja ani jednem słowem od tej powinności odwieśćbym go nie śmiała. O, Stasiu moja! gdyby on był wolnym, czuję że spełniłoby się to niewyraźne marzenie o szczęściu, jakie długo serce moje