Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/350

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie obawiaj się pani, zaczął po chwili milczenia, abym miał pani wiele mówić o mojem uczuciu, wtedy gdy przyjąć je najmniej usposobioną jesteś. Powiedziałem tylko fakt, który powiedzieć byłem powinien, a nie zobowiązuje to panią do wyrzeczenia ani jednego nawet wyrazu. Dla tego jednak abyś pani pojęła wszystko co powiem, muszę roztoczyć przed nią cały obraz przejść mych wewnętrznych...
Milczał znowu chwilę, potem mówił dalej.
— W młodości mojej, w bardzo wczesnej młodości, kochałem raz kobietę... miłośćto była jedna z tych, jakie zwą nieszczęśliwemi. Nie uświęcona ludzkiemi prawami, spotkała niezwyciężone zapory, rozwiała się, minęła jak sen krótki a poetyczny, i zostawiła mi tylko w sercu na zawsze wielkie współczucie dla tych, którzy kochają i cierpią... Od owego czasu praca była jedynym żywiołem śród którego żyłem. Pole dla niej znajdowałem w nauce, uprawianiu i doskonaleniu rolnictwa, w kierowaniu przemysłowemi i dobroczynnemi zakładami, jakie wzniosły się w moich posiadłościach — i to mi starczyło. Nie czułem nigdy próżni w życiu ni pustki w sercu. Dla życia miałem cele którem umiłował, i do których dążyłem; dla serca przyjaźń i miłosierdzie. Myślałem jednak niekiedy o życiu rodzinnem; ale że doszedłem do lat w których człowiek nic nie czyni bez rozwagi i namysłu, trudno mi było znaleźć kobietę odpowiadającą moim pojęciom. Znalazłbym może taką gdybym szukał, ale nie szukałem — bo zbyt byłem zajęty studjami nau-