Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/357

Ta strona została uwierzytelniona.



XXVII.


Pan Gaczycki opuściwszy mieszkanie Wandy przeszedł parę ulic i wstąpił na wschody dużej kamienicy, której pierwsze piętro płonęło rzęsiście oświetlonemi oknami. Byłoto mieszkanie amarantowej damy, która rozpoczynała porę jesiennych i zimowych zabaw świetnym wieczorem, wydanym dla pokazania wątpliwych wdzięków swych córek i odszukania tego niepodobnego dotąd dla nich do znalezienia towaru, który się obrączką ślubną nazywa.
Ktoby świadkiem był przedchwilowego nastroju Gaczyckiego, nie potrafiłby wytłumaczyć sobie dla czego człowiek smutny i wzruszony, w uroczystej niemal chwili swego życia, szedł w to pstre i pospolite towarzystwo, jakie zapewne znajdowało się zebrane w salonach amarantowej damy. Kiedy jednak wszedł do oświetlonego przedpokoju, odrazu można było odgadnąć iż miał cel jakiś, bo na czole jego zarysowała się zmarszczka rozwagi, blade policzki zabarwiły się słabym rumieńcem,