Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/361

Ta strona została uwierzytelniona.

albo dumną i gniewną gdy powiada: „wszystko co nie jest mną jest występkiem!“
Najbliżej siedzące, i z ciekawością słuchające kobiety zamieniły między sobą spojrzenia.
— Co to za oryginalny człowiek z tego Gaczyckiego? szepnęła jedna.
— I cóż on chce powiedzieć przez te swoje przenośnie? spytała inna.
— Panie Gaczycki! głośno odezwała się trzecia, nie pierwszej już młodości, w sukni więcej wyciętej niż trzeba, ale za to z wielce niewinną gałązką sztucznej konwalji we włosach; panie Gaczycki! pozwól pan sobie powiedzieć, że przenośnia pańska ubliża pojęciu o cnocie której imię dla nas wszystkich przecie jest świętem...
Mówiąc to dama o niewinnej konwalji, mimowoli rzuciła spojrzenie na swój zbytecznie wycięty stanik. Gaczycki grzecznie się do niej zwrócił.
— Wszystko pani na świecie jest względnem, odpowiedział z uśmiechem; przenośnia jaką stworzyłem dla odmalowania cnoty, na pozór tylko wydawać się może bluźnierstwem, niedorzecznością; w gruncie zaś nie jest niczem podobnem. Zapewne; cnota jest zaszczytem i błogosławieństwem ludzkości; ale wspak pojęta, staje się jej plagą i niedolą. Świętość lub potworność cnoty zależy od jej gatunku...
— Od gatunku cnoty! zawołało kilka głosów.
— Od gatunku cnoty! potwierdził Gaczycki. Są różne gatunki cnoty, moje panie, tak jak różne gatunki piękno-