jej znękanej duszy, i wezwała do barłogu na którym umierała, zacną niewiastę która wychowywała dziecię porzucone w jej ogrodzie.
„Taką była opowieść starej poczciwej sługi. Zacna opiekunka bezimiennej sieroty i Sinono-kami z osłupieniem dowiedzieli się ze słów jej, że płochą dziewczyną, która dała się uwieść młodemu sąsiadowi, nieuczciwą kobietą, która zapierała się własnego dziecka, nędznicą pozwalającą umierać z głodu kobiecie, której zawdzięczała sławę i spokój, była skromna, niewinna, przezroczysta, wysoko cnotliwa... pani Lu. Młodym owym sąsiadem, był światowy i goniący za rozrywkami Kyany, a mężem jej surowy i niezmiernie dbający o niepokalaną moralność swego domu pan Hu.“
Tu przerwał na chwilę opowiadanie swe pan Gaczycki. Twarz jego obojętną była, i zlekka tylko surową; nie patrzył na nikogo, bo wzrok miał utkwiony w zdjętą z ręki rękawiczkę, którą bawił się niedbale. Nie patrzył na nikogo — a jednak, niby kierowane magiczną nicią słów jego, oczy kilkudziesięciu osób zebranych w salonie, zbiegły się i utkwiły w jednym punkcie, a punktem tym była pani Teresa. Pobladła nagle, siedziała ona obok męża trzymając go za rękę. Wyrazu oczu jej nie można było dojrzeć, bo miała spuszczone powieki; ale usta blade bardzo i drżące, zagięły się w dziwny a przykry wyraz trwogi połączonej z upokorzeniem. Milczenie w salonie ogólne było i głębokie; tylko promienie wychodzące z kilkudziesięciu par oczu w jeden punkt utkwionych, niby
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/376
Ta strona została uwierzytelniona.