Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/389

Ta strona została uwierzytelniona.

i wije brzydka gadzina grzechu. Nikt więcej odemnie nie pragnie widoku cnoty na świecie, i nie jest skorszym do uderzenia przed nią czołem. Pokażcie mi człowieka, który zamknięty w cichym pokoju gdy inni bawią się i weselą, schylony nad księgami, z umysłu swego snuje myśli mające być ludzkości nauką i zbawieniem — a powiem wam, że to człowiek cnotliwy. Pokażcie mi ciemnego i niezmordowanego pracownika, który własną ręką prowadzi pług po ziemi rodzinnej, i pędzi żywot w ubogiej zagrodzie pracowicie a uczciwie — a z gorącem uznaniem uścisnę cnotliwą dłoń jego. Pokażcie mi tego kto opatrzony w gwiazdę umiłowanej jakiej idei, idzie ku niej przez ciernie, i raniąc stopy swe o kamienistą drogę, nie zmęczony niczem, niczem niezachwiany, dąży do celu który sobie postawił jako zadanie żywota — a schylę czoło przed cnotliwem jego obliczem. Pokażcie mi niewiastę pędzącą swe życie przy ognisku domowem, nad kolebką dziecięcia, będącą rozkoszą i pociechą męża pracownika, mistrzynią i aniołem stróżem synów, którzy z pod jej opiekuńczego skrzydła wychodzą w świat ludźmi dzielnymi — a uwielbię ją w cnocie jej i zacności. Ale nie mówcie mi o ludziach cnotliwych, którzy pędzą swe życie z założonemi próżniaczo rękami, a ustami wiecznie otwartemi ku ogłaszaniu swej cnoty; nie mówcie mi o tych co klękają przed ołtarzami z jednem okiem utkwionem w obliczu Boga, a drugiem zatopionem w okna mieszkania sąsiada; nie mówcie mi o tych którzy wiele mówią a nic nie czynią. Albowiem rzeknę że to są obłudnicy, a cnota ich jest