owym potworem, który skrzydłami nietoperza kąpie się w ciemnościach, kąsa żądłem żmii, ucieka od sądów ludzkich zajęczemi nogami — a przykrywa się chytrze lisim ogonem. Tacy cnotliwi cnotę swą posiadają nie w piersi ale na ustach, niby wystawę sklepową wywieszają ją na widok publiczny, noszą się z nią po kościołach i domach sąsiadów, owijają ją w różańce i szkaplerze, śpiewają o niej sami pieśni najtkliwsze, używają jej za misterną zasłonę ku pokryciu grzechów swych teraźniejszych lub przeszłych, ostrzą z niej żądła, któremi wykalają oczy bliźnim, czynią z niej sobie okulary, mające ukryć belkę w ich źrenicach, a w oku bliźniego źdźbła dopatrzyć. Z takich cnotliwych tworzą się zastępy pobożnych plotkarzy, obłudnych dewotów, dumnych nikczemników, próżniaków pracujących językami. Tacy cnotliwi są młynami w drobny proch rozcierającemi dobrą sławę bliźniego, żółcią rozlaną pod stopami spokojnie idących ludzi, kolcami o które kaleczą się stopy przechodniów.
Z takimi cnotliwymi rozminąć się niepodobna, bo oni są wszędzie: w kościele, w domu, na rynku miejskim, w zamku, pod oknem dla podpatrzenia, pod drzwiami dla podsłuchania, zrana, wieczorem, w południe; a tam ich jest największa liczba i tam są oni najczęściej, gdzie najwięcej jaśnieje młodość, piękność, rozum lub cnota prawdziwa — bo zalety te u bliźnich ranią wzrok ich boleśnie, ich którzy sami jedni na świecie pragnęliby być młodzi, piękni, rozumni, cnotliwi, — a cnotliwi przedewszystkiem.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/390
Ta strona została uwierzytelniona.