Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/407

Ta strona została uwierzytelniona.

złożyła w nasze ręce abyśmy umieli niemi rozrządzać z korzyścią dla siebie i innych; tu ma roztaczać się zadanie naszych dwóch istnień; tu ręka w rękę powinniśmy iść ku celom rozumnym a zacnym, pomagając sobie wzajemnie.“
Tak mówił Edward kiedy po raz pierwszy wprowadził mię tu jako żonę swoją, a z jego duszy przeszedł w moją duszę spokój i siła. Do owego czasu życie moje było tylko jednym ciągiem marzeń i przeczuć — tu, przy nim, pod kierownictwem jego nauczyłam się myśleć i działać, pojęłam rzeczywiste warunki i zadania życia. Uszanowałam wysoko człowieka który mię podniósł moralnie — a wierz mi pan, że jeśli mężczyzna zdoła przelać w kobietę siłę i treść swego ducha, to już kobieta ta mężczyznę tego pokochać musi koniecznie.
Umilkła Wanda na chwilę, potem mówiła dalej.
— Przed sześciu laty byłam smutna i rozżalona — on pierwszy wyrzekł do mnie słowa pociechy; źli ludzie ścigali mię potwarzą i obelgą — on mię od ich pocisków obronił; utraciłam matkę — on natychmiast podał sierocie dłoń przyjaźni i męzkiej opieki. Ujrzałam się na świecie samą jedną, poczułam pustkę w życiu, zapragnęłam domowego ciepła, obowiązków, tych wszystkich słodkich uczuć i nadziei, które są treścią i rozkoszą życia kobiety. On mi podawał to wszystko. Przyjęłam. Przyjęłam ofiarę jego zacnego serca, i nie żałuję tego, a tylko pragnę ofiary tej godną zostać na zawsze.