Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/414

Ta strona została uwierzytelniona.

le? Jaką dziwną kłótnię prowadzi życie z pragnieniami człowieka? jak śmieszną igraszką nadziei i marzeń własnych jest człowiek?
Tak myślał August, długo, boleśnie. Ale coraz widniej zaczynało się robić w duchu jego. Posłyszał nad sobą szelest skrzydeł genjusza sztuki, który łagodnie spływał mu na czoło. W piersi jego snuć się zaczęła pieśń bolesna, ale wspaniała i długa. Wszystko wkoło niego śpiewać mu i grać poczęło. Od gwiazd wysokich płynęły ku niemu tony natchnione, drzewa przydrożne grały mu akordami pełnemi powagi, a echa od wzgórz i pól dalekich niosły mu coraz nowe melodje opiewające bóle, nadzieje i zawody serc ludzkich, i własną przeszłość jego, i ten pałac oblany światłością, na którego wyniosłym tarasie królewską dumą i anielską strojna dobrocią, stała postać kobiety w bieli.
I wywołana zaklęciem tej pieśni co w piersi jego brzmiała, stanęła przed oczyma jego wielka i promienna gwiazda od młodości ukochanej przez niego sztuki — a ukazując mu na łonie swojem schronienie i spokój, wołała nań z miłością: „Rzuć się w moje objęcia“.
I odgadł August zagadkę przeznaczenia swego, i zrozumiał dla czego cierpiał i spotykał ciężkie w życiu zawody. I duchem podniesionym wysoko pojął, że łzy płynące z oczu człowieka użyźniają jego serce; że tylko na gruncie wielkich boleści powstają uczucia wielkie, i wielkie myśli rodzą się z różnych doświadczeń i kolei