stępnie schwytany i na jednym z perskich rynków przez Pytyona drogo kupiony, był on jeźdźcem nieporównanym, z szybkością strzały przebywającym przestrzenie wielkie, zawsze jednak dla niego, w porównaniu z rozłogami stepów rodzinnych, ciasne i duszne. Duszno mu było w niewoli, więcej może niż innym współtowarzyszom losu, bo milczał chętnie, mówił rzadko i wyniośle, a oczy jego, mające barwę turkusów i blaski srebrzyste, lubiły zawsze błądzić spojrzeniem po dalekich krańcach widnokręgu, jakby za niemi, za granicami Azyi, pragnęły dojrzeć wysokie trawy, falujące po płaskich przestworzach, błękitny Hypanis, ciemne sosny i bezbrzeżną płachtę śniegu, niepokalaną białością okrywającą ziemię pod szarem i smętnem niebem. Może właśnie zamyślił się był o tem wszystkiem, może to wzrokiem duszy ścigał, gdy drogocennego rumaka zbyt blizko ku pojącym się dromaderom przywiódł i w silnych przecież dłoniach utrzymać już nie mógł. Teraz także stał nieporuszony, najlżejszej trwogi nie okazując, z turkusowemi oczami zapatrzonemi kędyś daleko. Możnaby rzec, że tu, na ziemi wygnania i niewoli, obojętnem dla niego było cierpieć lub cieszyć się, żyć lub umierać. Nie spuścił też powiek i na
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.