Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

nie wpadł w śmiech, mógłbym w gniewie miarę przebrać! Nalej mi czarę wina, Wamiku!
W śmiech i żart całą sprawę obracał, a syna, który z nim walkę stoczył, pociesznem dzieckiem nazywał, lecz gdy Idantyrs wraz ze Scytą i innymi niewolnikami za opadającą zasłoną zniknął, a Diloram, do ojca przystąpiwszy, chylił się znowu przed nim nizkim pokłonem, Pytyon obu dłońmi za ramiona go ująwszy, smukłą postać jego wyprostował i rozbłysłe oczy w twarzy mu zatopił. Widać było, że Diloram podobał mu się dziś więcej niż kiedy.
— Patrz Chileasie — mówił — jak dziwnemi bywają zrządzenia bogów! Oto pięciu synów ze mnie jednego urodziła jedna niewiasta i nie ma pomiędzy nimi podobieństwa, jak nie ma go pomiędzy liśćmi jednego drzewa. To najmłodsze chłopię posiada tyleż siły, ile jej mają Bubares i Torax w potężnych muskułach, a Wamik i Fredegund w przebiegłych umysłach swoich, tylko tajemnem mi jest skąd u niego siła ta źródło swe bierze? Nie z ciała, bo jest ono wątłem i niedużem, nie z rozumu, bo rachować i kupczyć nie umie... Ty, Chileasie mądry, wyrozumiej to i przede mną wyjaśnij!
Ale Chileas na zapytanie pana domu nie od-