Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

powiadał, ani go może słyszał; nad Gorgoną pochylony, w jednej z dłoni swoich stygnącą jej rękę trzymał, a drugą śmiertelnie zbladłego czoła dotykał.
— Dostojna małżonka twoja, Pytyonie, zasłabła nieco — z powagą prostując się, wyrzekł — trzeba ją coprędzej wynieść do komnat niewieścich, gdzie jej moich najgorliwszych starań udzielę.
— Zanadto ją wzruszyła strata drogocennego rumaka! — zawołał zgryziony Pytyon.
— A głupim postępkiem swoim rozjątrzył Diloram! — grubo brata ofuknął Bubares.
Najżwawszy Wamik zgromadzał już na pomoc bratowe i niewolnice, a Chileas, śpiesznie na sługę swego o szkatułkę z lekami wołając, ku Pytyonowi się zwrócił i z pokornym uśmiechem rzekł:
— Nie trwóż się, o potężny! Z omdlenia, w które dostojną małżonkę twoją utrata drogocennego rumaka pogrążyła, ocucę ją z łatwością, a jutrzejsze radości do reszty zdrowie jej przywrócą...
Tym razem, podszewki mowy Jończyka nie dostrzegając, lub dostrzegać niechcąc, Pytyon za odchodzącym zawołał: