Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie usnęłabym ani trochę, gdybym cię, mój najmniejszy, dziś jeszcze nie zobaczyła. Nastraszyłeś mię, swawolny chłopcze, srogą tę sprzeczkę z Pytyonem wszczynając. Takem się gniewu Pytyonowego przeciwko tobie przelękła, że aż omdlałam. Oni mniemają, że mię ta słabość z żalu po nizejskim rumaku schwyciła, lecz to nieprawda, bo ja tylko o Dilorama swego tak srodze się zlękłam. Cennego konia bardzo żałuję... aleś ty, mój najmniejszy, pierwszy dla mnie na całej ziemi...
Mówiąc to, pośród narcyzów siadała, przyczem bolesne stęknięcie wyrwało się z jej piersi.
— Staram już i zmęczona — wesoło jednak śmiejąc się, rzekła — a choć rady Chileasa wielce dobroczynnemi są dla mnie, od bólu w kościach i duszenia w piersiach uleczyć mię nie mogą. To nic, czuję przecież w sobie tyle ochoty i siły, że pewno bogowie niekrótko jeszcze pozwolą mi służyć Pytyonowi memu i na waszą pomyślność spoglądać. Tylko dziś bardzo zlękłam się o ciebie, mój najmniejszy, a do tego nos i uszy tego Scyty nie przestają mi w mózgu świdrować...
Klasnęła w dłonie.
— I na co Pytyonowi, przydać-by się mogły nos i uszy tego człowieka! — zawołała. — Dla