cych piersi, gorzały skupione blaski. Co pod hełmami myślały głowy, a pod tarczami czuły piersi tych synów Asyryi, to odbijało się w ich twarzach ponurych i krokach leniwych, które nie ustawały tylko pod grozą setników perskich, pod grozą najbardziej nieubłaganego w srogości i karze wodza asyryjskich pułków, z babilońskimi zlanych w jedność dziwną, z zażartych niegdyś wrogów złożoną w taką jedność i równość, jakiej udzielać zwykły tylko: śmierć i grób.
Ale to, co po tych naczelnych w państwie ludach i równych im jeszcze w oświacie Lidach, Myzach, Frygach, Baktrach, Fenicyanach, Armeńczykach następowało, przedstawiało dla oka nierozwikłaną gęstwinę zmieszanych ze sobą, wzajem odpychać się zdających zjawisk.
Czasem oddzielnymi i doskonale uszykowanymi hufcami, czasem jak trzody różnych gatunków, zmieszane w wielobarwny i wielojęzyczny chaos, szli, albo na koniach, na wozach, na wielblądach jechali Scytowie kupieni, albo podstępem w niewolę pojmani, w odzież perską obleczeni, a oprócz łuków i mieczów, w potężne topory zbrojni; Kaspiowie w futrzanych, pomimo letniego skwaru kaftanach, z szerokiemi szablami u pasów; Sarangowie w sukniach tak barwistych,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.