króla, Mazistas. Teraz Mazistas, jeszcze śmielszy i poufalszy od Histaspa, jakkolwiek mniej od tamtego wesoły, owszem chmurny, młodszemu bratu mowę przerwał:
— Widzę gromadę ludzi od domu tego, a na jej czele chór niewiast, zapewne, o królu, młodych i pięknych, bo niewolnicy twoi wiedzą, że widok takich tylko zapalić może w twoich boskich oczach promienie łaski!
Tu, mag Sowab, ramiona rozpostarł i uroczystym głosem zawołał:
— Szczęśliwa wróżba, o królu! Szczęśliwą wróżbę dla wielkich twoich przedsięwzięć spostrzegam w tych dymach, które wzbijają się nad równiną i których woń z daleka już nas dochodzi! Arabskie kadzidło, ambrę, cynamon czuję w powietrzu! A czemże jest ten szlak dziwny, który nakształt złotego węża wije się pośród traw i kwiatów?
— Jest to, o ile stąd dostrzedz mogę, droga usypana złotym piaskiem, zauważył Mardoniusz. Zaprawdę — dodał — któryś z niewolników twoich zamierzył snać w tem miejscu, cześć przynależną oddać ci, panie świata.
Kserkses milczał, ale nadaremnie najbliżsi mu towarzysze usiłowali uwagę i ciekawość jego
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.