kwieciste ogrody, błękitną szarfą Paktolu opasane. Zajaśniały oczy, rozigrały się wyobraźnie i otworzyły usta tych wyborowych synów Iranu. Pamięć im owionęły wspomnienia ich pięknej ojczyzny; zmysły przeczuły rozkosz.
Oczy Kserksesa, szybko obiegając wszystkie punkty równiny, podobne były do ptaków, które wciąż zrywają się do lotu, lecz powściągają skrzydła, nie wiedząc, na którym z mnóstwa otaczających je szczytów naprzód spocząć mają. Były to oczy człowieka, który pragnął wszystko odrazu przeniknąć, doznać i posiąść. Spoczęły nakoniec znowu na wielkim gmachu. Zarazem Kserkses zapytał:
— Ile komnat mieści w sobie mój pałac w Suzie?
— Przeszło dwieście, o królu! — odpowiedział Mardoniusz.
— A ile ich ten zawierać może?
Satrapa Lidyi, Artafernes, po raz pierwszy głos zabrał i lewą rękę w prawą wkładając, a obie przyciskając do piersi, odpowiedział:
— Niewolnik twój, o panie, nieraz w tym domu od właściciela jego gościnne dary przyjmował. Zawiera on w sobie niewiele więcej komnat nad sto.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.