Teraz plecy Kserksesa oderwały się od poduszek, które im za miękkie oparcie służyły, i wyprostowany zwrócił się w stronę nadchodzącego orszaku. Nozdrza jego poruszały się coraz żywiej, oczy zdawały się pożerać złotą drogę i unoszące się nad nią dymy.
— Artafernes! — zawołał.
Satrapa Lidyi złożone ręce do piersi przycisnął.
— Jak nazywa się i kim jest człowiek, który, z tego wspaniałego domu wyszedłszy, drogę mi zachodzi?
Artafernes, stary sługa Daryuszowego domu, który panu swemu hufce Lidyjczyków był przyprowadził i dowództwo nad nimi dzierżył, odpowiedział:
— Jest to, o panie, Pytyon Lidyjczyk, role obszerne, kopalnie bogate i handle niezmiernie rozległe mający. Sławią go ludzie i wysoko podnoszą za bogactwo i wielki rozum.
— Rozumnym być musi, skoro panu swemu zamierza hołd złożyć — zauważył Mardoniusz.
— A te piękne niewiasty, które i ja teraz wyraźnie już rozpoznaję, oczom pana ukazać — dodał Mazistas, któremu widocznie sprawa jakaś
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.