Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

temu rubaszność mowy przezwyciężyła cześć i rozczulenie, których był pełen. Zarzucając na ramię jeden z szerokich rękawów swej sukni, dokończył:
— Na Cybelę! przez Helespont-bym go przewiózł, do Tracyi, do Beocyi, na Peloponez, do samych przeklętych Aten wiózłbym go za tobą, ścigałbym cię z nim, o najukochańszy, choćby w podziemne królestwo cieniów, ażeby spocząć na nim musiały królewskie twe członki!
Wtedy Histaspes, chmurny Mazistas i Mardoniusz z chytrem obliczem, którzy u stóp króla, na stopniach tronu zasiedli, nawet stary Otanes, teść królewski, i jeden z magów, zabawieni rubasznymi gestami i poufałą mową starca, śmiechem wybuchnęli. Artaban uśmiechał się pobłażliwie, Artafernes z trwogą spoglądał na króla, nie będąc pewien uczuć, które obudzi w nim postępowanie obywatela rządzonej przez niego prowincyi. Ale oczy króla w złoty platan były utkwione i wyczytać z nich było można tylko niecierpliwość, z jaką oczekiwał słów, któreby stosowały się do tego przedmiotu, budzącego w nim widoczny podziw i pożądliwość. Pytyon też, ręką przedmiot ten ukazując, zaraz mówił dalej: