Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

imiona i czem się trudnili czterej dorodni, boku ojca swego nie opuszczający młodzieńcy? Pytyon ojcowską znowu dumą zdjęty, u samych stopni tronu stojąc, z szerokimi gesty, od których, jak skrzydła, rozwiewały się różnobarwne rękawy jego sukni, z lubością, od której słowa tłumnie tłoczyły się mu na usta, rozpowiadał o biegłości Bubaresa w górniczych odkryciach i pracach, o wybornem uprawianiu przez Toraksa pól rozległych, o handlarskich zdolnościach Fredegunda i Wamika...
— Są oni, o panie, radością oczu moich, mocnemi podporami mojej starości, a gdy bogowie zechcą duszę moją rozłączyć z ciałem, bezpiecznie umrę, bo w ich ręku nie zginie marnie ani jedno źdźbło tego, com ja przez długie życie gromadził i wznosił.
Mardoniusz, ku królowi twarz podnosząc, głośno rzekł:
— Zawiść i żal mię zdejmuje, o królu, gdy widzę tak silnych i pięknych ludzi od wojska, którego główne dowództwo z łaski twojej dzierżę, zdala pozostających. Tak wysokich, jak ci dwaj starsi, nawet pomiędzy twymi nieśmiertelnymi nie masz, a dwaj młodzi, tak zgrabne i gibkie mają postacie, że przedziwni byliby z nich łucz-