Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

chylił, wymówił słów kilka i ręki od turkusów, na których spoczywała, nie odrywając, wskazującym palcem z wielką pieczęcią poruszył w stronę mirtowej gęstwiny. Tam, za zielonymi krzewy i ognistą czerwienią tulipanów połyskiwała suknia i niemniej od niej biała szyja i twarz Melissy... Znać król ulubionemu bratu rozkaz jakiś wydał, bo Histasp, śpiesznie ze stopni tronu zszedłszy, kierował się ku mirtowej gęstwinie, gdy wtem stanął jak wryty, ze wzrokiem ku kasztanowym wzgórzom zwróconym, i wszyscy dworacy umilkłszy, w tę samą stronę obrócili oczy; sam Kserkses także z wytężoną ciekawością patrzeć i słuchać zaczął. Naprzód słuchać, bo, zanim przestrzeń napełniła się widokami, dziwnymi dla tych przybyszów ze stron dalekich, rozległy się wśród niej, z za wzgórzy wychodzące dźwięki muzyki, w której, to naprzemian, to razem — rozpoznawać się dawało huczenie kotłów, dzwonienie cymbałów, pobudki trąb i miękkie, miłosne, rozpłakane tony najśpiewniejszych w świecie lidyjskich fletów. Wszystko to razem grało i śpiewało jakąś pieśń, na poły tryumfalną i uroczystą, na poły pijaną i prawie dziką, to krzykami szalonej radości wybuchającą, to w upojeniu miłosnej rozkoszy chwiejącą się i mdlejącą.