Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mitra ze mną! — powtórzył Kserkses i głowę obciążoną iskrzącymi się na niej dyamentami nabożnie pochylił, lecz wnet potem z wyrazem znużenia opadła ona nieco w tył, na wyściełające tron poduszki i kapy. Jakkolwiek z pożądliwą ciekawością o nieznane sobie zjawiska zapytywał, umysł jego szybko giął się i nużył pod surowem brzemieniem wiedzy. Przytem, dźwięki i widoki, które go otaczały, jak łaskotliwe dotyki przebiegały mu po ciele i w krew wlewały strumienie ognia. Na wzgórzu Cybeli tłum przerzedził się znacznie; w zamian zaś głębie i cienie okrywającego je lasu wezbrały odgłosami i z dala migającymi widokami dziwnego, bo rozpasanego, a zarazem uroczystą tajemniczością osłoniętego, życia. Zmysły i fantazya z łatwością odgadywać mogły, co tam, w zielonych, zda się, nieprzebitych gęstwinach, tak wzdychało, szemrało, kipiało przy wtórze srebrnego dzwonienia cymbałów i rozśpiewanych, w oddaleniu coraz rozwiewniejszych, słabnących, mdlejących fletów.
Ramiona króla wyciągnęły się teraz, a dłonie jego, od pierścieni okrywających palce roziskrzone, opadły na śpiżowe grzywy lwów, podtrzymujących siedzenie tronu. Wkrótce przecież