i dzikie, pośród których najczęściej powtarzały się najmilsze tym krajom wielblądy i najsilniej do wyobraźni ich przemawiające lwy. Wśród tych ścian, po których w nieskończoność jakby biegły szlaki malowanych ludzi i zwierząt, niezmiernie małą ilość sprzętów zastępowała ogromna obfitość kobierców, poduszek, lamp i — dzieł sztuki snycerskiej. Z tej-to ostatniej, najmocniejszem, wytryskiwała fantazya Wschodu, kreśląca jedną wielką, na poły przerażającą, na poły śmieszną bajkę. Literami tej bajki były z marmuru, ze spiżu, ze srebra i złota urabiane postacie i mieszaniny postaci takich, jakich naprawdę nie widziała i nigdy widzieć nie miała powierzchnia świata, jakie powstać mogły tylko w bujnych, niespokojnych snach synów ziemi, palonej przez skwarne słońce a rodzącej mandragorę, ambrę i wino. Były to wzbijające się jakby w powietrze skrzydlate tarcze i półksiężyce; wyprostowane i zdające się syczeć węże; ciężkie od lwich tułowiów, a na skrzydłach orlich, opuszczające się z góry gryfy; ludzkie twarze w oprawie łbów byczych i oślich; rybie ogony i płetwy, z których wynurzały się ciała niewieście; lamparty, z królewskimi dyademami na głowach; delfiny, unoszące na grzbietach mło-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.