zakrzywionem obuwiu opierał na poduszkach, okrywających najwyższy stopień tronu, pośród których, połową twarzy ku niemu zwrócona, z perłami w bronzowych warkoczach i ze spuszczonemi powiekami, siedziała Melissa. Daremnie przecież spuszczała powieki: ani wstydliwość dziewicza, ani groza przed nieoczekiwanym wypadkiem życia, nie przezwyciężyły w niej dumy, która ją napełniła, gdy uczuła się wzniesioną tak wysoko i tak bardzo przybliżoną do tak ogromnej potęgi. Wydawało się jej to snem czarodziejskim, z którego lękała się obudzić i dla którego stwierdzenia spoglądała czasem na zasiadających poniżej dostojników perskich i usługujących im synów Pytyona; a ilekroć to czyniła, z oczu jej, które przedtem świecić umiały tylko dziecinną wesołością, tryskało dumne uczucie tryumfu. Kobietą przecież była, więc na myśl, że jej wdzięki zachwycić zdołały oczy królewskie, po jej ustach i policzkach drgały i rozlewały się rozkoszne uśmiechy, a drobne stopy w złotych sandałkach, żwawymi ruchy deptały miękkie poduszki, jakby w radości do lotu z nich porwać się chciały. Kiedy Pytyon, na stopniu tronu klęknąwszy, podał królowi róg nosorożca,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.