swoje wzniósł ku Kserksesowi i po krótkim namyśle mówić zaczął:
— Jestem, o synu, człowiekiem, który widział na świecie wiele dziwnych i niespodziewanych zdarzeń, silnych twierdz, obalonych przez słabe wiatry, małych robaków, które śmiertelne żądła zapuszczały w depcące po nich stopy. Pomnę jak smutnie zakończyła się wyprawa Kambyzesa przeciw Etyopom; towarzyszyłem Daryuszowi w nieszczęsnej jego wojnie ze Scytami. Co więc tych przodków twoich spotkało z osiedleńcami pustyń, to tembardziej, jak mniemam, spotkać może ciebie, gdy do ludu, wszystkimi przymioty Etyopów i Scytów przenoszącego, poniesiesz mord i zagładę. Bo winy któremi, synu, Greków obarczasz, nie są winami, lecz tylko prawą z ich strony obroną ojczystych ziem i źródeł, prawdziwym zaś powodem, który pcha cię ku nim, jest ta mara, która ci towarzyszy, a która, czem jest, sam powiedziałeś. Nie potępiam ja słusznej żądzy dorównania mężom wielkim i podniesienia blasku ojczyzny, lecz strzeż się, abyś tych dobrych pierwiastków Ormuzda nie przemienił w chuć duszy niczem niesytej i wiecznie pragnącej więcej niż posiada. Zbyt pyszne bowiem twory często gromem zabija Bóg, a drobnymi
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.