Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

Była to przecież przestroga spóźniona, bo bystremu oku Kserksesa nic z tego, co otaczało go, umknąć nie mogło. Śmiał się jednak; z oczu strzelały mu błyskawice, lecz śmiał się szerzej i głośniej niż kiedykolwiek przedtem, a róg nosorożca ku klęczącemu jeszcze przed Artabanem Diloramowi wyciągając, zawołał:
— Na Ormuzda, podoba mi się ten młodzieniec do dziewczyny podobny, który w obecności króla Persów kogo innego za Boga sobie obiera! Ale przebaczam ci to, synu Pytyona, dla miłości ojca twego, którego jestem gościem. Powstań i śmiało powiedz, jakiem jest twoje mniemanie co do moich zamiarów na Grecyę?
Tu pośród komnaty rozległ się stuk metaliczny, sprawiony przez złotą misę, którą Pytyon z ręki wypuścił, sam w powłóczystej swej sukni słupem stając. Miał zbladłe jak płótno oblicze i oczy utkwione w podnoszącego się z klęczek młodzieńca. Ale Diloram, ani zbladłego oblicza ojca, ani dwóch braci swoich, Bubaresa i Toraksa, którzy z amforami w dłoniach, po dwu stronach Pytyona skamienieli, nie widział. Nie widział także jak ramiona biesiadników, kielichy do ust niosące, zatrzymały się w powietrzu, a wszystkie ich twarze, zadziwione lub szydercze,