Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

Wierzącym umysłem króla zatrzęsły niespodzianie usłyszane rozkazy Ormuzda; o dziecku, z którego ust one wyszły, zapomniał. Lecz nic dorównać nie mogło uniesieniu miłości, z jakiem Pytyon rzucił się ku stopniom tronu. Już, już mniemał, że zuchwałe pacholę zdruzgotanem zostanie i jego o utratę szczęścia, które najwyżej sobie cenił — przyprawi, gdy tymczasem on, ten najpotężniejszy, był także najłagodniejszym i zamiast unieść się gniewem, w pobożne popadł rozmyślanie...
To też, na klęczkach, splecione dłonie wysoko wznosząc, śpiesznemi słowy Pytyon mówić zaczął:
— Wszystko, com od młodości mniemał o wielkich sprawach tego świata, potwierdzenie znalazło w tobie! Nazywali ludzie Pytyona rozumnym człekiem, i zaprawdę był on takim, bo świadectwa zmysłów nie potrzebował, aby odgadnąć i zrozumieć — ciebie! Ujrzały cię nakoniec oczy moje, usłyszały uszy i stwierdziły, żem w błąd nie popadł. Szczęściem jest dla człowieka, który nie był tylko dwunożnem bydlęciem, gdy w starości, spojrzawszy za siebie, przekonywa się, że gmachu swego życia na marnym piasku nie budował i nie trwonił daremnie