mowną rozkoszą wsiadłby on jeszcze na swego Mosza i z gromadką sług w kupieckiem rzemiośle biegłych zapuścił się w te kraje, dla Persyi podbite, nowemi źródłami bogactwa bijące! Na stare lata jeszcze wzniósłby gmach złoty, wyższy od tego, który w młodości wznosił. A wzniósłby go teraz daleko prędzej, z daleko mniejszymi trudami, bo działałby z wielką sumą doświadczenia i z pomocą synów, tak umiejętnych, żwawych, przebiegłych, jakimi byli Fredegund i Wamik. Raz jeszcze wiara całego jego życia stwierdzenie otrzymywała. Najpotężniejszy, był także najmędrszym z ludzi. Myśl jego, jak myśl boga, wznosiła się nad ziemią i oko, jak oko bóstwa, obu jej krańców sięgało. Małoż, zaiste, potrzeba było mądrości, odwagi, żądzy, sławy — wszystkich, słowem, przymiotów bóstwu właściwych, aby powziąć zamiar spojenia granic Persyi z błękitem Ormuzda! Nie będzie już na ziemi lądu, ani morza, graniczącego z Persyą — mówił Mardoniusz — albowiem wszystkie zleją się w jedno dziedzictwo Kserksesa. Jego, a więc także i niewolników jego dziedzictwo! Rozsypią się oni po niem, jak barany po żyznem pastwisku, jak krety wedrą się w jego wnętrzności, jak objuczone wielblądy, z różnych stron
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.