Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.


Noc była tak jak wczoraj cicha, gwiaździsta, tylko że ciszę jej napełniał głuchy szum z przeróżnych głosów i dźwięków złożony, a gwiazdy bladły przed blaskiem mnóstwa pochodni, na tarasach i schodach domu gorejących czerwonym pożarem. I na równinie także gęsto płonęły języki i słupy ognia, wyrzucające z siebie grube kłęby dymu; miejsca jedne oblewały one tak obfitem światłem, że na murawach dostrzedz można było drobne trawy, a na drzewach przeliczyć liście; inne pozostawały w grubym cieniu, przeszywanym tylko kołyszącemi się strugami blasków. Jakby przed chwilą spadł na nie deszcz z płomieni, tak stoki i wierzchołki wzgórzy kasztanowych usiane były ognistymi punktami, przy których świetle miryada nieśmiertelnych ustawiała się w konne szeregi. Tłumy mętnych postaci ludzkich mieszały się z sobą i z postaciami