— Niech mówi! Niech przejrzę do dna tego gada buntu! — ponuro rozkazał Kserkses.
W miarę jak dokoła niego burza wzrastała, wzrastał wewnętrzny upór młodzieńca. Chciał ramię ku górze wznieść, lecz uczuł, że jest skrępowanym, więc ze wzrokiem, błądzącym wśród świateł pochodni, mówił:
— Chcesz, królu, do dna przejrzeć duszę moją? Dobrze. Geniusz-stróż mój rozkazuje otworzyć ją przed tobą. Czyś widział palmę, która pod zwalonem na nią brzemieniem ugina się ku ziemi, ale nie łamie się nigdy i wnet swą wyniosłą postać odzyskuje? Taką jest Grecya. W Atenach będąc, nauczyłem się przysłowia: «bogowie człowiekowi połowę cnoty odbierają, gdy czynią go niewolnikiem». Tak mniema ten drobny ludek i przez to jest silnym... Są bowiem na ziemi... dwie siły, z nich jedną ty, o potężny, posiadasz, drugiej wcale nie znasz, bo, nie w mieczu i mnogości niosących go ramion, ale w duszy i cnotach źródło swoje bierze. Dla tego, o królu...
Tu głos jego nabrał brzmień doniosłych, a na twarzy zajaśniał blask uniesienia. Ramienia wznieść nie mogąc, podniósł czoło, nad którem, jak łzy, błysnęły opale, zdobiące tyarę.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.