jej zostało, a które miały, z nią, Antelą i Labdą na czele, sypać przed stopy królewskiego orszaku kwiaty i złoto. Co chwilę stawała sama lub powierzone sobie niewolnice ustawiała przed stojącem u ściany metalowem zwierciadłem i przywoływała na naradę Labdę. Niewolnicom, z pośród najmłodszych i najpiękniejszych wybranym, rozwiązały się także języki; ochotnie z tej chwili swobody i uciechy korzystały. Gwar głosów niewieścich, ruch drobnych stóp, migotanie ciał białych lub śniadych, młodych i kształtnych, co chwilę wyłaniających się z szat przymierzanych i znowu się w nich kryjących, rozpuszczane i w różny sposób splatane włosy długie, jedwabiste, czarne, brunatne, rude, składane na nich i wciąż zmieniane wieńce z kwiatów i przepaski z drogich metali — napełniały komnatę, do której czasem, uszczęśliwiona, lecz od zmęczenia ciężko dysząca, wpadała Gorgo. Wnet też na rozbawione i rozgadane kobiety gderać zaczynała:
— Niech bogowie zlitują się nad nami! — załamując ręce, wołała — roboty pozostało tyle, a wyście nie skończyły z tymi marnymi strojami! Wstyd wam, Labdo i Melisso! Powinnybyście już od dawna przebywać w kuchniach i jadalniach, gdziem ja przed chwilą o mało
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.