cią tylu dobrych zwierząt. Płonąc rumieńcem, do ucha towarzyszki szepnęła:
— Niechaj cię żarty Labdy nie bolą! Jam przyjaciółką twoją, i Dilorama mego kocham tak, jak ty Toraksa. Ale — dodała po chwili — ciekawą jestem ujrzeć tych perskich mężów, i cudnie, Antelo, na włosach moich jaśnieje przepaska z turkusów i pereł!
Kiedy tak działo się wewnątrz domu, zewnątrz niego, w kwiecistym ogrodzie, w oliwnych, śliwowych i brzoskwiniowych sadach, na szerokich trawnikach, pośród kolumn, gęstym lasem przysłaniających ciemne ściany domu, roił się tłum niewolników różnych rodów, więc też i różnych kształtów i barw ciała. Byli tam: z olbrzymiemi wzrostami, z siły swej słynni, na wpół dzicy, Trakowie; ociężali i leniwi, lecz wielcy także i największe ciężary dźwigać mogący, Kapadoci; ruchliwi, kształtni, pojętni, na targach w Krecie i Delos kupieni, Grecy; głęboko śniadzi, przebiegli, Fenicyanie, Etyopi, miedzianoskórzy, podstępem w niewolę ujęci; najdrożsi, biali, wysmukli, płowowłosi, o giętkich ciałach i smutnem wejrzeniu, Scytowie.
Wszyscy wpół nadzy, bo w krótkich i wązkich sukniach, jaskrawo odbijających na ich śnia-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.