dych, białych, lub bronzowych ciałach, w mitrach czyli czapkach równie jaskrawych, albo w błyszczących opaskach na głowach, dążyli we wsze strony, roili się jak mrowisko, nieśli najrozmaitsze, ciężkie i lekkie, ogromne i wysmukłe, błyszczące, barwne, wonne przedmioty. Z pośród ruchu tego, niewiedzieć skąd i ze wszystkich, zda się, miejsc zarazem, wysunęła się Gorgo i przed, przypatrującym się temu widokowi z tarasu, mężem stanęła.
— Pora już może — ze zgryźliwym nieco wyrzutem, zaczęła — abyś odsłonił przede mną tajemnicę tego dziwnego przedmiotu, który z ostatniej podróży swojej przywiozłeś! Już oglądałam go ze stron wszystkich, lecz z powodu pieczęciami zamkniętych osłon, w żaden sposób istoty jego i użytku, do którego służyć ma, zgadnąć nie mogłam. Coś to jest ogromnego, co ma schody i poręcze; namacałam nawet głowy jakieś... może lwów, albo innych zwierząt. Osłon zdjąć bez twego rozkazu nie śmiałam, i ciężka trapi mię zgryzota; bo czyż na to panią domu swego mię uczyniłeś, abym wstydem płonąć miała przed niewolnikami, gdy mię oni o znaczenie rzeczy tej zapytują, a ja im odpowiadać muszę: »Mąż mój i pan widoku jej niegodnym oczom moim wzbronił!«
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.