nikliwości i stosunków z ludźmi, aby w życiu Jończyka mógł nie domyślać się wielu rzeczy, własnym jego uczuciom i przekonaniom przeciwnych. Ale zabawiał go ten człowiek, w którego mowie trudno mu było czasem odróżnić szczerość od udania i który w nim nieraz wielką ciekawość obudzał. Odkąd zresztą utracił majątek, Pytyon litował się nad nim, jak nad kimś, kto najwyższe dobro przez głupotę swoją z rąk wypuścił, jakkolwiek z drugiej strony szacunek budziła w nim przebiegłość i zręczność Jończyka, które w tak wysokim jak u niego stopniu przedstawiały już pewną siłę, nie fizyczną wprawdzie, w umyśle nie w ciele ani w metalu spoczywającą, ale Pytyon poważał siłę wszelakiej natury, we wszelkich znanych mu jej postaciach.
Teraz Chileas, z wielbląda swego zsunąwszy się i nizkim pokłonem pana domu, a słodkim uśmiechem i złożonemi na piersi dłońmi małżonkę jego powitawszy, ramiona szeroko rozpostarł, w górę je wzniósł i wielkim głosem zawołał:
— Jakże potężnym i wielkim czuć się musisz Pytyonie, nad tak liczną trzodą niewolników, którą tu uwijającą się widzę, panując i wszystkie te drogocenności, które oni teraz na plecach
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.