Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 034.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czekoladą, doświadczyłam wprawdzie parę razy żywéj pokusy ugryzienia malutkiego choćby kawałeczka z ładnie wyzębionego brzegu wazonika, ale wnet myśl tę odrzuciłam daleko, jako zawstydzającą, niemal świętokradzką. Klemunia, o trzy lata prawie ode mnie starsza, stawiając wazonik na oknie, rzekła:
— Jutro, kiedy przy lekcyi przyjdzie do téj obrzydliwéj syntaxy, będę sobie patrzała na te liliowe kwiatki!
W ciągu tego dnia wesołego usłyszałyśmy matkę naszę, zapytującą męża:
— Gdzie dostałeś taki ładny, cukrowy wazonik?
Ojczym nasz odpowiedział:
— U Kantlera.
Oddawna już to nazwisko nie było nam całkiem nieznane. Wyczytałyśmy je już nieraz na papierowych woreczkach i pudełkach, w których krewni i przyjaciele domu przynosili nam cukierki; widziałyśmy je także na szyldzie cukierni, znajdującéj się pod balkonem staréj i wysokiéj kamienicy, pod balkonem także bardzo zajmującym, bo podtrzymywanym przez dwie z kamienia wyrzeźbione syreny. Te syreny, jak wiadomo, wpół kobiety a wpół ryby, górną część ciała miały pomalowaną na różowo, a dolną na zielono. Na zgiętych ich ramionach wspierał się balkon z żelazném ogrodzeniem, a pod