Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niepospolitego w pieszczotach i czułości, któremi ci ludzie grubi i silni darzyli to stworzenie delikatne i drobne, zdające się istotnie pochodzić z innego niż oni świata. Dziewczynka była wątłą i zgrabną, cerę miała niemal przezroczystą, rączki małe i kształtne. Na ramieniu wysokiego mężczyzny siedząc, różowy policzek do rudych bokobrodów jego przytuliła, a ładnie obute nóżki, na szerokich jego dłoniach oparła. Niósł ją tak ku otwartym drzwiom sionki, a gdy pośrodku izby trudno mu było wymijać tancerzy, basowym, ogromnym głosem wołał:
— Z drogi! héj! z drogi!
Przekorny jakiś chłopak, wziąwszy się w boki, przejście mu zatamował, tonem wesołego przekomarzania się mówiąc:
— A jak nie ustąpię, to co mi pan Konstanty zrobi, kiedy bata przy sobie nie ma!
— Hejże zjeżdżaj! bo mam kułak! — odkrzyknął zaczepiony i z twarzy mu było widać, że wrazie potrzeby niedalekim byłby od użycia tego, zawsze przy sobie noszonego oręża, lecz w téjże chwili dziewczynka zaczęła mu coś szeptać do ucha, a on słuchał uważnie, z powagą i, twierdząco kiwając głową, powtarzał: — Dobrze, kotko, dobrze, przyjadę i powiozę! na spacer powiozę! kuliga! héj, héj, kuliga, kuliga!
Zamyśliłam się i nie uważałam kłopotu, w jaki