Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 106.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niedawno temu, bo zaledwie przed rokiem, w sali sądowéj, i w chwili poprzedzającéj rozpoczęcie się sądowych rozpraw, siedząca obok mnie, przyjaciółka moja pochwyciła mnie nagłe za rękę:
— Patrz! patrz! kto to? co on robi? czego on chce? — pytała szeptem zadziwionym i nawet trochę jakby przelęknionym.
Zapatrzona w daleki punkt wielkiéj sali, zwróciłam wzrok w kierunku jéj spojrzenia i zobaczyłam szewca Florentego, który usiłował zwrócić na siebie uwagę moję ukłonami, nad wszelki wyraz uprzejmemi i uszanowania pełnemi; przed szeregiem na wpół jeszcze niezajętych przez publiczność ławek, wśród mnóstwa w różne kierunki idących i biegących ludzi, z wlepionym we mnie wzrokiem, posuwiście i z głośnym szelestem nóg przesuwał się on przez całą prawie szerokość sali, od wysokiéj i wielkiéj ławy sędziów przysięgłych, aż prawie do pulpitu, wznoszącego się przed ławką adwokatów, zwinnie wymijając wszelkie przeszkody, w różne strony balansując swą krępą i silną postać, z wyrazem dziwnéj błogości na okrągłéj twarzy. Nie mogłam zrazu odgadnać[1], po co on tu przyszedł w dzień powszedni i dla czego tak sobie dumnie i radośnie poczyna, na czele wszystkiego i wszystkich... Wtedy dopiéro, gdy z odgłosem dzwonka porządek zapanował w sali, z miejsca które pośpiesznie zajął mój znajomy, domyśliłam

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – odgadnąć.