Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

buchających kłótnią, czasem rozlegających się grubym śmiechem, lub stapiających się w długi monolog pojedyńczego głosu i ustępujących przed milczeniem, napełnioném pluskaniem wody, trzaskiem ognia, brzękiem żelazek, klekotem dłoni trzepiących płótno, stękaniami, wydobywanemi z bark od wielu godzin zginanych, lub z piersi łaknących powiewu świeżego powietrza.
Tu więc znaleźć miałam Melkę...
Gdy się trochę lepiéj w tém miejscu rozejrzałam, spostrzegłam rodzaj przepierzenia, utworzonego z cieniutkich desek, wysokością swą niesięgających jednéj trzeciéj wysokości pokoju. Był to raczéj rodzaj parawanu, brzydkiéj zielonawéj barwy, który odosabniał malutką część tego pokoju bardzo zresztą niedostatecznie, bo nizkie i cieniutkie jego deski przedzielały szerokie szczeliny, a zamiast drzwi, miał on u swego końca wązki wprawdzie, lecz wszelkiego zamknięcia pozbawiony otwór. Przez ten otwór weszłam do miejsca bez nazwy, ale które najwłaściwiéj można-by nazwać długą i wązką szczeliną, zaopatrzoną w jedno okno i tém osobliwszy kształt posiadającą, że jedna jéj ściana była niezmiernie wysoka i prawie czarna, druga niziutka i zielonawa, a u szczytu wznosiły się wspaniałe, głębokie sklepienia, z majaczącemi liniami ciemnych łuków i wgłębień i z błyszczącym w jedném miejscu, pozostałym z prastarych i znikłych ozdób