Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 186.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w chacie prała, bo wielkie, czerwone jéj ręce były mokre. Z żółtą chustką na czarnych włosach wykrzywioną, w krótkiéj spódnicy i pasiastym fartuchu do nas przypadła i w mgnieniu oka malca pochwyciwszy, przycisnęła go do szerokiéj i wydatnéj swéj piersi, na któréj, w fałdach koszuli, wiła się czerwona tasiemka, z bronzowym u końca krzyżykiem. Rozognioną i spoconą twarzą swą do głowy dziecka przykładając i mokrą ręką ocierając z łez jego policzki, gniewnym głosem mówiła:
Chwaroba ty! kab ciebie uduszyło! Czego ty wrzeszczysz, aż w chacie słychać? Oj, przelękłam się, że aż mnie trząść zaczęło!
W objęciu matczyném uspokoił się natychmiast, krzyczeć przestał i tylko jeszcze ciche chlipanie długo mu w piersi ustać nie mogło. Odwróciwszy się ode mnie, czoło oparł o szyję matki, a czarny od piasku nos, zupełnie prawie na jéj piersiach spłaszczył, tak mocno do niéj twarz przycisnął. Ona szerokim krokiem dążyć zaczęła ku chacie, któréj nizka ściana, przyzbą otoczona i wązkie podwórko ukazywały się z za ogrodu.
— Czego on tak się przeląkł? — zapytałam.
— Durny! bardzo on jeszcze głupieńki... — odpowiedziała.
— Nie wiecie, dla czego on krzyczał: zjé! zjé! O kim on myślał, że go zjé?