że zajście to skróci pobyt mój w tém pół dzikiém miejscu, w którém nudziło mi się śmiertelnie... (porywa laskę i kapelusz). Za kwadrans już mnie tu nie będzie... choćbym miał pieszo ztąd wyjść... muszę tylko pożegnać siostrę... Pozwolisz pan, że chwilę jeszcze poczekam tu na moję siostrę... (siada przy stole, ukrywa twarz w dłoniach i mówi do siebie): Biedna siostra moja! biedna Jadwiga za barbarzyńcę Witolda wydana.
Cości niegrzecznie znalazłem się... Jadzia będzie zmartwiona... Ale już taki i święty nie wytrzyma téj koroniarskiéj impertynentności... Fumy, panie dobrodzieju mój, fumy... blaga... płochość i do tego — złość... O złość! wygaduje na nas, głumi się[1] nad nami, a potém jeszcze o kobietach naszych powiada: „różnie bywa!“ Dość już tego! — nadojadło![2].
..........„ty jesteś jak zdrowie,
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowié,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całéj ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie”.
(Nie podnosząc oczu z nad książki, siada na fotelu; ciszéj