W porze, o której mówimy, w kółku towarzyskiem, do którego należałem, mistrzynią flirtu, prawdziwie poświęconą jego kapłanką była kuzynka moja, Idalja, w której domu spotkałem tę dziką...
Był to u kuzynki Idalji, albo poprostu, jak od dzieciństwa ją nazywałem, u Idalki, jours fixe, mniej więcej podobny do wszystkich przeszłych i teraźniejszych jours fix’ów, ale bardzo ładny. Jeszcze jedna mała dygresja. Te jours fix’y są rzeczą niezmiernie pożyteczną i przyjemną, zwłaszcza jeżeli odbywają się u kobiety pod każdym względem uzdolnionej do zadania, którego trudności bynajmniej lekceważyć nie należy, bo wymaga ono wielu odpowiednich przymiotów umysłu i charakteru, jak np. dowcipu, żywej wyobraźni, niestrudzonej pracowitości, heroicznego znoszenia cierpień fizycznych i moralnych, które z jours fiix’ami[1] nieszczęśliwie zbiegać się mogą i t. d. i. t. d. Jeżeli gospodynie domu w dostatecznej dozie przymioty te posiadają, ich jours fix’y mogą być nadzwyczaj użytecznemi, bo w pewien zasób zaproszeń na nie zaopatrzony, nie potrzebujesz suszyć sobie głowy nad sposobami zabicia czasu, ani zabijać go w sposób benedyktyński lub zoologiczny, co przedstawia dwie
- ↑ Błąd w druku; powinno być – jours fix’ami.