Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

— Podłe życie! — poprawił Leon, a mógłbym zaręczyć, że myślał o miłej Mimi z choreografji, która przed rokiem dla jednego z naszych nababów puściła go w trąbę, i o ślicznej pannie Kierwiczównie, w której już, już kochać się zaczynał, gdy zauważył, że ma ona, względnie do szerokości dłoni, nieproporcjonalnie długie palce i to go do niej zupełnie rozczarowało.
Jam życiu nie zbluźnił dlatego tylko, że rozśmieszyły mię ich bluźnierstwa. Więc postępując ku drzwiom i głosem takim, jakim heroldowie rzymscy wołać musieli: «Kajus Flawjusz umarł! Kwiryci, idźcie na pogrzeb Kajusa Flawjusza!» — zawołałem:
— Chodźmy na obiad! przyjaciele! trzeba jednak jadać obiady!
Salę restauracyjną mieliśmy już i podówczas bardzo przyzwoicie urządzoną. Jej rzęsiste oświetlenie, gwar, atmosfera i gorąco prawie piekielne, znacznie nas ożywiły i podnieciły. Siedzieliśmy we trzech przy stoliku, jak w rozpalonym piecu, wdychaliśmy żar połączony z wyziewami gazu, spirytualji, mięsiw, sosów i — robiło się nam coraz lepiej.
Było to podniecenie nerwów, nic więcej, ale po doświadczanej przez dzień cały ich depresji,