Poczciwa Idalka naprawdę lubiła tę swoją krewnę, z którą podobno wiele czasu spędziła w dzieciństwie i przed zamążpójściem, całowała ją, prosiła, przymilała się do niej tak, że kamień skruszyćby mogła. Ale panna Zdrojowska, wzajemnie ją całując, odpowiadała:
— Nie mogę, Idalko! jak ciebie kocham, nie mogę! Przecież mówiłam ci, dlaczego...
— At, co ty mi tam mówiłaś!
Obróciła się ku mnie.
— Wyobraź sobie, Zdzisiu, ona mówi, że nie ma za co stroić się...
Ehe! pomyślałem, byłażby herytjerą długów ojcowskich, albo braterskich! Ale Idalka, jakby myśl moją odgadując, ze ślicznemi gestami białych rączek i coraz większym zapałem ciągnęła:
— Ale ty w to ani trochę nie wierz. Ma najmniej dziesięć tysięcy dochodu rocznego, czyściuteńkiego, i będzie miała coraz więcej, bo pan Bohurski doskonale gospodarzy i ona także...
Rozśmieszył mię ten jakiś pan, który tu wpadł jak Piłat w credo.
— Moja Idalko — wtrąciłem — miejże zwyczaj przedstawiać towarzystwu osoby, które do salonu swego wprowadzasz...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.