Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

szczególniej gdy skierowane jest ku ludziom zkądinąd miłym, a z wielu względów do nas podobnym. Z niejaką pociechą pomyślałem, że jednak mydła zjedzą, bo najprzód ona na nich patrzeć nie zechce, a następnie pojutrze wyjedzie. Mnie wcale to nie obchodzi, że ona pojutrze wyjedzie, bo nie zamierzam starać się ani o jej rączkę, o ile zauważyć mogłem, niezbyt delikatną, ani o jej osuszone łąki.
Obchodziło jednak! Uczuł to lokaj mój Wincenty, o mało dnia tego nie odprawiony za skrzypiące buty. Uczuła też pewna osóbka, za kulisami świata przebywająca, u której miałem zwyczaj od czasu do czasu kilka chwil mniej więcej miłych przepędzać, ale która tego wieczoru wydała mi się, pomimo szykownego ubrania i otoczenia, ordynarną, i pomimo młodości, steraną i zwiędłą. Niepodobna mi było dnia tego dłużej nad kwadrans przebywać w jej towarzystwie i wolałem już pójść do resursy na partję bezika. Nie miałem do kart pasji najmniejszej, ale tego wieczoru bezik zajął mię i ożywił tak znacznie, że raz jeszcze uznać i błogosławić musiałem to rozróżniczkowanie zajęć i uciech, którego w wielkich miastach dokonywa cywilizacja. Nie jedno, to drugie, nie drugie, to dziesiąte, zawsze prze-