Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

śmiechu było przytem dużo. Filarek właził nam w drogę, rozrzucał cośmy ułożyli, a śmiał się i szczebiotał, jakby go największe szczęście spotkało. Byłem jak on; czułem się tak wesołym, jak gdyby przenoszenie książek z miejsca na miejsce było mojem najgłębszem, a szczęśliwie nakoniec odkrytem powołaniem.
— Czy zamówiłaś, kuzynko, w zarządzie kolei, osobny pociąg dla swoich książek?
— Myślę — odpowiedziała — że im i mnie dosyć będzie jednego wagonu.
— Będziesz z niego wypadała, tak jak z dorożki. A dla kogo te elementarze?
— Dla chłopców i dziewczątek.
— Czy tak wielu masz sąsiadów?
— Bardzo wielu.
— I sąsiedzi twoi mają tak wiele dzieci?
— Mnóstwo.
— Nie wierz jej, Zdzisiu — zawołała Idalka — sąsiadów tam prawie nie ma, okolica jest pustą...
Osłupiałem.
— Więc zkądże mnóstwo dzieci i dla kogo te elementarze?
Panna Zdrojowska, która tylko co przyniesioną piramidę książek na stole złożyła, stanęła