Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

nieraz i przedtem i potem, ale wtedy rozumiałem je i dało mi ono jedno z najgłębszych i najczystszych zachwyceń, jakich kiedykolwiek doświadczyłem.
Ale wszystko kończyć się musi, i ta nasza wędrówka po krainie ideału skończyć się musiała. Idalka, którą odnaleźliśmy nie bez trudu, po opuszczeniu gmachu wystawowego prędko pobiegła naprzód, bo w krótkim, sobolowym żakieciku było jej bardzo zimno, a ja pannie Zdrojowskiej podałem ramię i zwolna idąc przez całą drogę opowiadałem jej o muzeach, galerjach i różnych zbiorach sztuki, które zagranicą nietylko zwiedzałem, ale z zamiłowaniem studjowałem, a o których ona miała z książek tylko powzięte, słabe wyobrażenie. Ani razu jeszcze dotąd nie była zagranicą. Kiedy mi to powiedziała, nie czułem przez chwilę nic, oprócz litości, potem ogarnęło mię zadziwienie. Dlaczego? dlaczego? Myślałem zawsze, że tylko nędzarze odmawiać sobie muszą podróżowania i tylko barbarzyńcy mogą nie czuć jego potrzeby. Ale powiedziała mi, że nie miała jeszcze lat dwudziestu, gdy zaszły wypadki, w czasie których o podróżowaniu nikt myśleć nie mógł, a potem znowu nieszczęścia i straty rodzinne czyniły je dla niej niepodobnem. Od trzech