Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak — odpowiedziała — ale nie może ona przecież być wszystkiem.
— Szczęśliwi ci, dla których może być ona wszystkiem — ze szczerem przejęciem się westchnąłem.
— Tak — powtórzyła — ale są to natchnieni twórcy, artyści. Dla innych, musi to być raj oddalony i rzadko zwiedzany.
— Nie dla ciebie, kuzynko. Cóż ci przeszkadza zamieszkiwać ten raj tak często i długo, jak tylko ci się podoba? Możesz nie odpowiadać, bo wiem już sam, wiem... Depozyt, kultura, lud, cel życia, społeczeństwo, ogół... nieprawdaż?
Mówiłem tonem żartobliwym, w którym przecież czuć było zgryźliwość, ona zaś spokojnie odpowiedziała:
— Tak, to wszystko i trochę innych jeszcze rzeczy, o których nie chcę ci mówić, kuzynie, bo wcale cię nie obchodzą...
Pomimo spokoju, z jakim to powiedziała, widziałem dobrze, że znowu sprawiłem jej przykrość; przy ostatnich wyrazach głos jej drgnął nawet, jakby z żalu. Ale czyż ona także nie sprawiała mi przykrości tem wiecznem wytwarzaniem pomiędzy nami dysonansów, nawet w chwilach najcudowniejszej harmonji, a naj-