Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

bardziej tym projektem wyjechania jutro? W tej chwili szczególniej projekt ten wydał mi się tak dzikim i wprost nieprawdopodobnym, że z żalem mówić zacząłem:
— Ale kiedy taka już twoja wola, kiedy tak już ma być koniecznie, to niech przynajmniej nie będzie tak prędko, tak okropnie prędko!... Któż widział odjeżdżać jutro? I po co? Ziemia jest rzeczą bardzo trwałą i tam zwłaszcza, gdzie nie ulega trzęsieniom, ma zwyczaj leżeć nienaruszenie przez długie okresy lat. Lasy, kuzynko, są także obdarzone przez naturę wielką długowiecznością... żyją całe stulecia i nie uciekają nigdy...
Zaczęła śmiać się, a ja mówiłem dalej:
— Nic ci tam nie ucieknie... ani pewnie pan... pan Bosacki...
— Bohurski — poprawiła.
— Pan Bohurski, — który doskonale gospodarzy. Więc zostań jeszcze trochę z nami grzesznymi, którzy jednak umiemy czasem kochać i podziwiać wzniosłe zjawiska świata... i puszczy! Zostaniesz? prawda? Nie odjedziesz jutro, ani pojutrze?... Ani za dwa dni? ani za trzy?... Prawda?
Była zaniepokojoną i wzruszoną. Widziałem, że waha się i że odpowiedź, na którą się zdo-