Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

niezwykłemu podnieceniu, czy natchnieniu. Zauważyłem, że obaj mężowie przypatrywali się jej z zajęciem i przychylnością, widoczną.
— Jakim sposobem zdołała pani poznać lud tak dobrze i zblizka? — zapytał ekonomista.
— Wśród niego wzrosłam i żyję — odpowiedziała, a po krótkiej chwili dodała jeszcze: Uczyłam się go poznawać razem z moim bratem...
Umilkła i zamyśliła się. Myśl i wzrok jej uciekły daleko od salonu pani Oktawji, od znakomitych mężów i odemnie, może ku szarzejącym w cichem przestworzu wioskom, których wspomnienie wniosła w ten wielkomiejski gwar i wykwint, albo ku mogile tego brata niezapomnianego, który po części uczynił ją taką, jaką była. Siedzącym obok niej mężom historja tego brata nie była widać zupełnie nieznaną, bo pochylili głowy i zamyślili się smutnie; ja za to doświadczyłem nagłego przypływu werwy, której dla podobnego przedmiotu nie byłbym nigdy spodziewał się po sobie. Ale z przysłuchiwania się miękkim dźwiękom jej mowy, ze sposobu, w jaki czasem spotykały się nasze spojrzenia, najwięcej może z chwilowej jej ucieczki, jak domyślałem się, na ciche, rozległe pola, lub na mogiłę oddaloną i najdroższą, powstała we mnie taka po-